czwartek, 26 maja 2016

Prolog

Czaiłam się w trawie. Obserwowałam każdy, najmniejszy ruch mojego celu, który za chwilę stanie się moim obiadem. Tłusta gazela odłączyła się od swojego stada. Poczołgałam się do niej bezszelestnie. Napięłam mięśnie i przygotowałam się do skoku. Skoczyłam na nią. Wpatrywałam się w przerażone oczy gazeli i już miałam wbić pazury w ciało roślinożercy, kiedy poczułam palący ból w brzuchu. Rogi jakiejś gazeli, której pewnie wcześniej nie zauważyłam wbiły mi się delikatnie w brzuch. Upadłam obejmując się łapami w miejscu ran. Mój obiad razem z resztą swojego stada uciekł, aż się za nimi kurzyło. Zerknęłam na brzuch i zobaczyłam kilka niewielkich kropel krwi spływających po moim ciemno żółtym futrze. Wstałam i spojrzałam na polujące lwice z Lwiej Ziemi. Tym cholernym dziwaczką wszystko się udaje! Polują, aż prawie wybijają całe stada i ofiary nic sobie z tego nie robią! Nie bronią się wzajemnie przed nimi, ale nie chcą by Złoziemki miały co jeść! Zgadza się. Jestem ze Złej Ziemi. Moja królowa wysłała mnie na polowanie. Ach... Wracam z pustymi łapami... Znowu. No nic. Wracam. Szłam po pięknej, zielonej trawie. Pachniało najróżniejszymi kwiatami. Raj na ziemi! Tak wspaniale. Zamknęłam oczy dając muskać się po futrze letniemu wiaterkowi. Nagle usłyszałam złamany patyk. Otworzyłam przerażona oczy i spojrzałam pod siebie. Byłam u celu mojej podróży. Złej Ziemi. Wysuszone badyle, popękana ziemia i palące słońce. Codzienność na ziemi, którą całe stado nazywają ,,domem''. Spojrzałam na małą moskitierę- mój dom. Mieszkam tam razem z moją przybraną matką- Hurumą, przybranym ojcem- Kambo i przybranym bratem- Jami'm. Jami był ode mnie o wiele młodszy. Ja byłam dorosła lwicą, a on dopiero co wchodzącym w wiek nastoletni lwiątkiem. Nie znam mojej prawdziwej rodziny. Chociaż pamiętam jedną scenę z mojego dzieciństwa. Żółta lwica trzymała mnie w łapach i z uśmiechem oglądała. Obok niej stał jakiś brązowy lew o czarnej jak węgiel grzywie. Nagle do jaskini, w której mieszkaliśmy weszła jakaś bordowa lwica. Moja matka położyła mnie na ziemi i przytuliła się do ojca. Oglądała mnie, a po chwili złapała mnie w pysk i odbiegła. Spojrzałam ostatni raz na moich rodziców. Lwica, która mnie porwała teraz była moją królową- Villain. A teraz powrót do teraźniejszości.  Przełknęłam głośno ślinę i weszłam do największej termitiery. Dom królowej i króla- Chil'a Kiedy władczyni zobaczyła mnie z pustymi łapami od razu wyciągnęła mnie na zewnątrz. Warczała na mnie.
- Czy ty myślisz, że wyżywienie tych głodnych pysków jest proste?!- warknęła na mnie.
- Wiem, że nie jest, ale nie udało mi się...- tłumaczyłam się.
- Akurat! Na pewno leżysz tam i nic nie robisz, kiedy stado narzeka mi nad głową, że jest głodne! Moja praprapraprapraprapraprapraprapra babcia Zira miała syna- Kovu. Zdradził stado, ale codziennie przynosił im tyle jedzenia, że umierali! Ale nie z głodu, a z przejedzenia! Nie możesz być jak on!? Stado zdycha, a ty się bawisz! Nie było cię chyba z dwie godziny, a nawet marnego kawałka mięsa nie przyniosłaś!
- Przepraszam...- zakrywałam łapami głowę i upadłam na ziemię.
- Cicho! Kovu nigdy by tak nie postąpił!!! Nigdy! Słyszysz mnie!?
- Zakochałaś się w tym Kovu czy co!- zerwałam się na równe łapy. Tym razem przesadziła.
- Jak śmiesz!- wrzasnęła. W tym momencie wokół nas zebrało się całe stado, a ona uderzyła mnie łapą w pysk. Odleciałam na kilka metrów. Zerknęłam na mojego narzeczonego- Duni'ego. Wogule go nie kochałam, ale Huruma kazała mi za niego wyjść.- Zabić ją!- krzyknęła po chwili milczenia Villain.

Stado rzuciło się na mnie z pazurami. Z początku próbowałam się bronić, ale kiedy zobaczyłam moją byłą najlepszą przyjaciółkę- Uhaini załamałam się. Przestałam walczyć, ale za to krzyczałam wniebogłosy. Stado niemiłosiernie rozdzierało mi skórę. Duni złapał mnie za kark, a Jami próbował wgryźć mi się w gardło, ale usłyszeliśmy donośny ryk. Zobaczyłam kremowego lwa o czarnej grzywie. Stado rzuciło się na niego. Próbowałam uciec, ale kiedy Villain to zobaczyła skoczyła na mnie i zaczęła wbijać pazury w mój grzbiet. Zamykałam oczy, kiedy znowu słychać było ryk. Na przeciwko mnie stał czarny lew z kremową grzywą. Villain zuciła się na niego dając mi spokój. Ciekawe jakie mają oczy... Niestety nie mogę ich zobaczyć bo mają mocno zaciśnięte powieki. Odwróciłam łeb w stronę kremowego lwa. Stado opadło z sił. Położyli się na ziemi oczekując najgorszego. Lew otworzył oczy. Czerwone niczym ogień.
rozglądał się z zaniepokojeniem za mną. Kiedy kurz zasłaniający mnie opadł podbiegł do mnie. Ja znowu spojrzałam na czarnego. Villain położyła się tak jak stado. Wstałam pośpiesznie. W końcu oni mogą chcieć mnie zabić! Biegłam w stronę Lwiej Ziemi. Zimny pot spływał po moim futrze, gdzie nie gdzie miałam posklejaną krwią sierść. Kiedy dotarłam do mojego celu- obszernej jaskini spojrzałam za siebie. Te dwa lwy, które uratowały mi życie biegły za mną cały czasz takimi wkurzającymi uśmieszkami! Ale zaraz, zaraz... Czy ja w ogóle kiedy kol wiek takie widziałam?


Zbliżali się coraz bardziej z każdym susem. Przewróciłam oczami z pogardą. Usiadłam czekając, aż do mnie dotrą. Ledwo co wyhamowali, ale na całe szczęście przewidziałam to i odsunęłam się w prawo. Otrzepali się z kurzu i usiedli na przeciwko mnie. Przyglądaliśmy się sobie z zainteresowaniem, aż w końcu uległam ich pytającym spojrzeniom i rzuciłam bez dłuższego zastanowienia:
- Jak macie na imię? Bo ja jestem Wema- udawałam w ogóle nie zainteresowaną, ale na prawdę ciekawość zżerała mnie od środka.
- Ja jestem Sukari.- odpowiedział kremowy.
- A ja Chumvi.- dopowiedział czarny.- Jesteśmy rodzeństwem.-wyjaśnił po chwili.
- Aha.- odpowiedziałam krótko.
- Mamy jeszcze trzy siostry.- rzucił bez zainteresowania Sukari.
- Właśnie.- przytaknął Chumvi.- Tylko, że my ich nie znamy.- Lew zwiesił głowę.
- Nasza matka urodziła pięć lwiątek. Mnie, Chumvi'ego i trzy lwiczki. Byliśmy najsłabsi z miotu. Dlatego matka nas porzuciła.- Sukari mówił o tym jakby opowiadał jakąś zmyśloną bajkę, a Chumvi z każdym słowem brata wbijał coraz bardziej wzrok w ziemię.
- Nie nazwałbym tego porzuceniem, a- czarny energicznie podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Dla mnie ta chwila mogłaby się nie kończyć. Jego błękitne oczy wyglądały jak najczystszy ocean, w którym mogłabym utonąć. Ale chwila moment. Wema żadnych uczuć!- próbą zabicia.
- Właśnie.- wtrącił kremowy, kiedy zobaczył mnie i Chumvi'ego.- To chciałem powiedzieć.- zadowolony wypiął pierś jak na niego spojrzałam. Czarny wciąż się we mnie wpatrywał dlatego dostał mocnego kuksańca w bok od brata. Od razu się rozbudził.- Wrzuciła nas do wodopoju, byśmy się utopili. Jednak kiedy zatapialiśmy się w wodzie przechodziła pewna lwica. Gdy nas zobaczyła wyłowiła nas z wodopoju i zamieszkaliśmy na Gwiezdnej Ziemi. Jak byliśmy nastolatkami rozpętała się tam wojna z Księżycową Ziemią i ona zginęła podczas jednej z licznych bitew. Odeszliśmy i od tamtej pory wędrujemy gdzie popadnie.- lew zakończył opowieść. Co dziwne wciągnęłam się w nią.
- Jak miała na imię ta lwica?- zadałam pytanie zupełnie tego nie świadoma. Wema nie wtrącaj się w ich życie! Twoje zasady przy nich parują! Jakim cudem?!
- Farasi.- odpowiedział Chumvi. Coś mi to imię coś mówi... Ale co?
- Aha.- odpowiedziałam znowu obojętnie. Juhu!- Muszę tu zostać.
- Chyba jesteś ze Złej Ziemi tak? A z tego co wiem Lwia Ziemia, na której aktualnie przebywamy i Zła Ziemia to nie są najlepsi przyjaciele. A z tego co wiem ja wiem wszystko.- Sukari wypiął dumnie pierś. Ale mnie to wkurza!
- Tak, to prawda, ale w tym miejscu jestem bezpieczna.- zapewniłam.- Król tej ziemi-Kalamu pozwolił mi tu mieszkać kiedy tylko chce.- uśmiechnęłam się pogardliwie.- Możecie już mnie zostawić.
- Skąd!- krzyknął Sukari.
- Te lwice pewnie się gdzieś w pobliżu czają.- Chumvi rozejrzał się teatralnie.
- Aha.- odpowiedziałam. Nie wieże, że sobie nie pójdą!- Jeśli bardzo chcecie.

Lwy przytaknęły energicznie i wskoczyły jednym susem do jaskini. Przekręciłam oczami i położyłam się jak najdalej od nich. Nim się obejrzałam już spali. Z resztą ja też.
***
Witam! Prolog w końcu za mną. Założyłam tego bloga, ale nie wiem czy na pewno będę go prowadzić. Jeśli nie to go usunę. Mam nadzieję, że się wam podoba.

1 komentarz: